Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Szwagrzyk: Polacy uznali ich za swoich bohaterów [rozmowa NaM]

Arkadiusz Gołka
Krzysztof Szwagrzyk bada losy antykomunistycznej partyzantki
Krzysztof Szwagrzyk bada losy antykomunistycznej partyzantki Arek Gołka
1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. O trzecim etapie prac na Łączce rozmawiamy z dr hab. Krzysztofem Szwagrzykiem, pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego.

Kwatera na Łączce to fragment Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie, na którym znajdują się szczątki pomordowanych przez stalinowski aparat represji. To również symboliczny grób z pomnikiem na tym cmentarzu. W kwaterze Ł od połowy 1948 r. chowane były potajemnie ciała więźniów zakatowanych w więzieniu mokotowskim. Wrzucane były tam jak popadnie, często przebrane w mundury Wehrmachtu, bez żadnego szacunku.

Instytut Pamięci Narodowej w latach 2012-2013 pod kierownictwem dr hab. Krzysztofa Szwagrzyka w dwóch etapach prowadził badania wykopaliskowe na tym terenie. W celu identyfikacji ofiar pobrany został materiał genetyczny od ponad stu członków ich rodzin. Trzeci etap miał rozpocząć się w 2014 roku, ale ostatecznie nie mógł zostać rozpoczęty, gdyż okazało się, że część zwłok znajduje się pod zbudowanymi w latach 80. grobami komunistycznych działaczy. Do wykopania szczątków zamordowanych patriotów potrzeba więc zgody rodzin tych drugich.

Zobacz też: Muzeum Żołnierzy Wyklętych powstaje w Ostrołęce [wizualizacje, zdjęcia]

Kiedy ma szansę wejść w życie nowelizacja ustawy o cmentarzach i nagrobkach, która umożliwi przystąpienie do trzeciego etapu prac wykopaliskowych na Łączce?

Nie mam pojęcia, kiedy nowelizacja mogłaby zostać wprowadzona w życie. Instytut Pamięci Narodowej nie ma na to wpływu, wszystko zależy od skuteczności polskiego parlamentu. Tak samo trudno mi powiedzieć, kiedy w efekcie rozpocznie się kolejny etap wykopalisk. Może to być kwestia nawet kilku lat.

Od niedawna wiemy, że na terenie, gdzie znajdują się zwłoki zamordowanych patriotów, komuniści w latach 80. postawili 197 grobów partyjnych dygnitarzy. Był Pan poruszony tą informacją?

Samo zjawisko wcale mnie nie zaskoczyło, bo w Polsce w trakcie swoich badań wiele razy natrafiałem na ślady ukrywania przez komunistów miejsc, w których mordowali swoje ofiary. Budowali na tych terenach na przykład różne budynki, takie jak szalety. Robili to z pełną premedytacją. Na Łączce zaskoczyła mnie skala zacierania śladów. To jednak jest wyjątkowe działanie, jeżeli ktoś w 1982 roku - a więc pod osłoną stanu wojennego - decyduje się postawić na samym końcu cmentarza, nie na środku ale tuż pod murem, kwaterę dla ludzi zasłużonych dla komunistycznej władzy.

To już od razu wzbudza podejrzenia...

No właśnie, jaki jest inny cel takiej decyzji niż taki, żeby zlikwidować miejsce z ciałami żołnierzy antykomunistycznego podziemia? To, co zrobiono w latach 1982-1984 na Łączce poprzedzono wcześniej innymi podobnymi działaniami. Chciano zlikwidować Łączkę jako taką. Ci, którzy byli grzebani tam w latach 1948-56 nie byli wpisywani do żadnej księgi cmentarnej. A księga się zachowała. Co ciekawe, odnajdujemy w niej nazwiska ludzi, którzy byli mordowani przez Urząd Bezpieczeństwa i umierali w więzieniach w Warszawie. Ich imiona, nazwiska, numery kwater i grobów tam są. Przykładem jest pułkownik Aleksander Krzyżanowski "Wilk", ostatni dowódca Okręgu Wileńskiego Armii Krajowej, który zmarł w więzieniu na Mokotowie. Znajdziemy jego nazwisko w księdze. Tak samo figuruje w niej słynny porucznik Jan Rodowicz "Anoda", który rzekomo popełnił samobójstwo, a moim zdaniem został wyrzucony przez okno Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Tych, których skazano na karę śmierci i stracono na mocy wyroku komunistycznego przecież sądu, nie wpisywano do księgi cmentarnej. Według oficjalnej dokumentacji w ogóle ich tam nie było.

W latach 1955-1957 na Łączkę i sąsiednie obszary nawieziono półtora metra ziemi, gruzu i piachu. Gdyby ktoś chciał wtedy wejść na ten teren i odszukać jakieś szczątki, niczego by nie znalazł. Odkryłby jedną wielką hałdę piachu. Z kolei w 1962 roku przez środek dawnego pola więziennego wytyczono drogę asfaltową, a w latach 80. postawiono pomniki.

Tak więc pierwsze działania maskujące przeprowadzono w 1948 roku, a ostatnie w 1984. To jest kilkadziesiąt lat świadomych działań, zmierzających do ukrycia prawdy o tym wyjątkowym miejscu.

Czyli kolejne ekipy komunistyczne, nawet po widowiskowych zmianach na szczytach władzy, uczestniczyły w maskowaniu śladów.
Tak, one wszystkie robiły to samo. Władze PRL, czy to z lat 60.,70. czy z 80., doskonale wiedziały, kto jest tam pogrzebany i co to jest za miejsce.

Badacie znalezione szczątki żołnierzy pod kątem zgodności genetycznej z ich rodzinami, tak by móc ustalić tożsamość osób, do których należą. Jaka jest skuteczność tej techniki?

Wszystkie badania są prowadzone na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie. W tej chwili z prawie 200 odnalezionych szczątków 36 osób zostało genetycznie zidentyfikowanych w bezsporny sposób.

W Orłowie 15 lutego urządzono pogrzeb ekshumowanych żołnierzy 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Gruchnęła wiadomość, że to był pierwszy pogrzeb Żołnierzy Wyklętych...

To nieprawda. Muszę od razu naprostować, że w przestrzeni publicznej krąży na temat pogrzebów antykomunistycznych partyzantów wiele półprawd, przeinaczeń i informacji, które niczemu dobremu nie służą. O pogrzebie w Orłowie donosiły wszystkie media, ale to nieprawda, że zorganizowano pierwszą taką uroczystość. Pierwszy pogrzeb Żołnierzy Niezłomnych zorganizowano w 2006 roku na Powązkach w Warszawie. Porucznik Mieczysław Bujak, odnaleziony przez nas we Wrocławiu, miał urządzony pogrzeb w 2007 r. 2008 rok to pogrzeby porucznika Edwarda Cieśli odnalezionego przez nas w Opolu i pochowanego z honorami wojskowymi na Cmentarzu Rakowieckim w Krakowie, a także Hieronima Bednarskiego, pochowanego w Rzeszowie. 2009 rok - odnaleziony marynarz Stefan Półrul pochowany w okolicach Konina, tak samo jak czterech młodych z grupy Bojowego Oddziału Armii pochowanych na cmentarzu w Szczecinie. Od 2006 roku sam uczestniczę w urządzaniu pochówków bohaterów podziemia. Nigdy nie było tak, że żołnierz odnaleziony przez nas nie został pochowany.

Zmieńmy trochę temat. Niedawno w Koszalinie z wszelkimi honorami urządzono państwowy pogrzeb prokuratora Wacława Krzyżanowskiego, który domagał się kary śmierci dla słynnej "Inki". Czy można powiedzieć, że poprzez takie rażące błędy polskie państwo niestety wymierza policzek rodzinom Żołnierzy Wyklętych?

Zdecydowanie tak. Ta i podobne do niej sytuacje nigdy nie powinna się wydarzyć. Ktoś, kto był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej, więziennictwa czy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego albo sędzią czy prokuratorem z zasady powinien być pozbawiony możliwości pochowania z honorami wojskowymi. Państwo powinno to w sposób odgórny uregulować, żeby się przed takimi sytuacjami zabezpieczyć. Nie może być tak, że to media poprzez nagłośnienie całej sprawy powodują, że osoby decyzyjne - takie jak wojskowi czy ministrowie - wycofują się z decyzji o pochowaniu z honorami. Każdy od co najmniej 20 lat wiedział, kim był Wacław Krzyżanowski. Udawanie dzisiaj, że rządzący nie mieli pojęcia kim on był, jest zwyczajną nieprawdą. Mam nadzieję, że ta skandaliczna sytuacja zaowocuje podjęciem decyzji przez Ministerstwo Obrony Narodowej, by podobne sprawy raz na zawsze uregulować. Tak, aby już nigdy więcej żaden komunistyczny oprawca nie miał podczas swojego pogrzebu udziału kompanii honorowej wojska polskiego. To wykluczone, bo jej obecność i salwa należą się ludziom zasłużonym dla Polski, a nie dla komunizmu.

Albo jednoznacznie odcinamy się od systemu zbrodniczego, albo zaczynamy niuansować...

Nie może być tak, że polskie państwo unieważnia wyrok śmierci na Danucie Siedzikównie "Ince" uznając, że walczyła ona o niepodległość kraju, a jednocześnie wysyła kompanię honorową na pogrzeb prokuratora, który skutecznie żądał dla niej kary śmierci.

Kult Żołnierzy Wyklętych jest teraz bezdyskusyjny i wciąż rośnie, szczególnie wśród młodych osób. Czy dzięki temu jest szansa na oczyszczenie atmosfery wokół antykomunistycznego podziemia, tak żeby już nikt - świadomie czy nie - nie powielał propagandy o leśnych bandytach i ich zbrodniach?

To się właśnie dzieje na naszych oczach. Od czterech lat 1 marca obchodzimy piękne święto Żołnierzy Niezłomnych. Trzeba zwrócić uwagę, jak dużo przez ten czas się zmieniło. Kilka lat temu to święto raczkowało, a już widzieliśmy, że ono ma potężną siłę. Dziś jesteśmy świadkami setek inicjatyw w całym kraju, nie tylko o charakterze państwowym, ale też obserwujemy spontaniczną aktywnością prywatną. Chodzi bardzo często o ludzi młodych, którzy sami z potrzeby serca i poczucia patriotyzmu organizują marsze, wystawy, odczyty, biegi, przeglądy filmowe czy koncerty.

W honorowanie Żołnierzy Wyklętych włączyli się zarówno raperzy jak i rockmani. Ten temat łączy wielu...

I tym wspaniałym ruchem nikt nie jest w stanie sterować, bo jest niezwykle dynamiczny oraz oddolny. Nie jest reżyserowany ani narzucony. A młodemu pokoleniu nie da się narzucić bohaterów sztucznych, których oni za swoich nie uznają. Jeżeli 1 marca młodzi ludzie wychodzą na ulice i w prywatny, indywidualny sposób honorują żołnierzy antykomunistycznej partyzantki, to znaczy że sami wybrali ich na swoich bohaterów. Moim zdaniem oto ostateczny dowód na to, że system komunistyczny i wszyscy, którzy próbują go bronić przegrali.

Młodzi Polacy mówią "dosyć!" - to była zbrodnia, a Wy byliście współpracownikami Sowietów, mordowaliście ich, a na koniec deptaliście i profanowaliście ich ciała. Polska młodzież nosi dziś na ulicach koszulki z "Inką", "Zagończykiem" czy "Zaporą". Nikt nie nosi koszulek z Czesławem Kiszczakiem, Wojciechem Jaruzelskim, Władysławem Gomułką czy Bolesławem Bierutem. To jest fakt. Dziś wspólnie upominamy się o pamięć o Żołnierzach Niezłomnych, których ciał jeszcze nie odkryliśmy.

Czasami młodzi patrioci nie boją się nawet stanąć przed komunistycznymi oprawcami twarzą w twarz. Kilka miesięcy temu grupka młodych ludzi zastukała do drzwi Jerzego Vaulina, zabójcy małżeństwa Żubrydów i zapytała go, jak się czuje z tym co zrobił.

To jest wspaniałe, że pomimo młodego wieku już mają twardy kręgosłup moralny. Młodzież nie rozumie, jak to jest możliwe, że tacy ludzie w ogóle chodzą po ulicach; nie są aresztowani i nie trafiają przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Zadają proste pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi.

Rozmawiał Arkadiusz Gołka


Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk (ur. 15 lutego 1964 r. w Strzegomiu) - jest polskim historykiem, naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu. Pełni także funkcję pełnomocnika prezesa IPN ds. poszukiwań nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944-1956 - w tym na tzw. Łączce na Cmentarzu Powązkowskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto