Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LESZNO - Zwierzęta w minizoo chorują, bo ludzie je dokarmiają

Karolina Sternal
Tabliczki z napisem: „Prosimy nie karmić zwierząt” nie przynoszą oczekiwanego skutku
Tabliczki z napisem: „Prosimy nie karmić zwierząt” nie przynoszą oczekiwanego skutku FOT. KAROLINA STERNAL
Nie pomagają tabliczki, prośby, czy tłumaczenia pracowników. Większość odwiedzających minizoo w Lesznie przynosi ze sobą jedzenie. Tymczasem nawet kawałek zwykłego chleba może być dla przebywających tu zwierząt powodem choroby, a nawet przyczynić się do ich padnięcia. W tej chwili pod szczególnym nadzorem weterynaryjnym są emu. Problemy były także z japońskimi małpkami, które ktoś nakarmił czekoladowymi cukierkami z alkoholem.

W wakacje ruch w minizoo jest większy niż zwykle. Ogrodzony od ubiegłego roku cały park 1000-Lecia jest otwierany o godzinie 7, a zamykany o 20. Jeśli tylko nie pada, praktycznie cały dzień zwierzętom towarzyszą ludzie.

– Cieszymy się, że park i minizoo są miejscami, gdzie mieszkańcy Leszna chętnie spędzają wolny czas. Jednak apelujemy o jedno, nie dokarmiajcie państwo zwierząt. One mają właściwą opiekę i odpowiednie wyżywienie zgodne z ich potrzebami – przekonuje Joanna Nowacka, dyrektor Miejskiego Zakładu Zieleni w Lesznie.

Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Nie ma dnia, aby w zoo nie pojawiali się ludzie, którzy bądź specjalnie przynoszą ze sobą jedzenie – najczęściej chleb, bądź też karmią tym, co mają właśnie w rękach. Najczęściej są to chipsy, cukierki, drożdżówki czy owoce. Tym- czasem wbrew utartej opinii, np. małpy z leszczyńskiego zoo w swoim naturalnym środowisku nie jedzą bananów.

– Makaki pochodzą z Japonii, gdzie nie ma tych owoców. Dlatego też, jeśli oprócz odpowiednio dla nich zbilansowanej codziennej diety zjedzą jeszcze dość kalorycznego banana, mogą zacząć się problemy z ich zdrowiem – przestrzega Michał Trzmiel, jeden z opiekunów zwierząt w minizoo w Lesznie.

Jeszcze gorzej, jeśli ktoś poda im cukierki czekoladowe z alkoholem, jak to miało miejsce niedawno. Pracownicy na szczęście dość szybko zauważyli porozrzucane przy wybiegu papierki po słodyczach, a małpy zostały objęte jeszcze uważniejszą opieką weterynaryjną. To samo dotyczy emu, które od pewnego czasu cierpią na biegunkę. Wszystko wskazuje na to, że powodem może być także dokarmianie, tym bardziej że ich wybieg znajduje się na samym wejściu do zoo.
– Najgorzej jest po weekendzie, kiedy odwiedza nas więcej ludzi niż w dni powszednie. Więcej ludzi oznacza zazwyczaj więcej jedzenia, które trafiło na wybiegi – dodaje Michał Trzmiel.

Dlatego poniedziałki bywają szczególnie trudnymi dniami. Opiekunowie bacznie przyglądają się zwierzętom, jak zniosły „świąteczne poczęstunki’’. Najgorzej bywa z zoologicznym łakomczuchami, np. kozami, które potrafią zjeść wszystko i w każdej ilości. Przychodzący z dziećmi przynoszą najczęściej chleb i karmią nim ptaki wodne, a to najmniej odpowiedni pokarm dla gęsi czy kaczek. W poprzednich latach w minizoo zanotowano przypadki padnięcia zwierząt. Na przykład tak było z lamą, którą mimo próśb i tłumaczenia pracowników jeden z mieszkańców systematycznie karmił, głównie chlebem.

– Zwierząt w minizoo nie wolno dokarmiać. Każda kromka chleba, każdy cukierek czy inne dobrodziejstwo, którym chcemy uraczyć zwierzę, może być powodem bardzo poważnych komplikacji zdrowotnych, a nawet jego padnięcia – przestrzega Andrzej Dolata, lekarz weterynarii, który ma pieczę nad minizoo w Lesznie.
Równie ważne dla mieszkańców minizoo jest zachowanie gości, dlatego opiekunowie zwracają także uwagę na to, aby nie hałasować w parku.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gostyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto