Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Unia Leszno - Rozmowa z Januszem Kołodziejem

Jacek Portala
Janusz Kołodziej pozdrawia kibiców Unii Leszno po zdobyciu 13. tytułu drużynowego mistrza Polski
Janusz Kołodziej pozdrawia kibiców Unii Leszno po zdobyciu 13. tytułu drużynowego mistrza Polski Grzegorz Dembiński
Z Januszem Kołodziejem, mistrzem Polski i finalistą IMŚ 2011, rozmawia Jacek Portala

Co bardziej decydowało o ubiegłorocznych wielkich sukcesach - zmiana barw klubowych, a może fantastyczna dieta?

Opuszczając w grudniu 2009 roku Unię Tarnów i podpisując z Unią Leszno dwuletni kontrakt, byłem przekonany, że w karierze sportowej uczyniłem krok we właściwym kierunku. Jak tlenu potrzebowałem zmiany klimatu, a nade wszystko nowego wyzwania, odzyskania utraconej motywacji, determinacji. W 2005 roku zostałem indywidualnym mistrzem Polski seniorów, choć byłem jeszcze juniorem. Ale później różnie bywało. A dieta? O mojej ulubionej zielonej herbatce w parku maszyn i kombinezonie, który dobrze służy także specjalistom ścigającym się na torach motocrossowych, zaczęły krążyć legendy. Więc niech tak już pozostanie i trzymajmy się tej wersji (śmiech). Zapewniam także, że decydującego wpływu na szybkość nie miała moja wizyta we fryzjerskim salonie i całkowita rezygnacja z długich włosów. A mówiąc poważnie, słyszałem, że w klubach piłkarskich kary finansowe za każdy kilogram nadwagi są dotkliwe.

Czy wtedy wybór Unii Leszno ułatwił Panu także powrót trenera Romana Jankowskiego?

Pracujemy razem już ponad trzy lata. Dziś rozumiemy się praktycznie bez słów. Jacek Rempała, także wychowanek tarnowskich Jaskółek, w przeszłości bronił barw leszczyńskiej Unii. Zawsze podkreślał wspaniałą atmosferę panującą w najbardziej utytułowanym polskim klubie, na trybunach "Smoka" i profesjonalizm w zarządzaniu Unią.

Po wielkich ubiegłorocznych łowach - zdobyciu z Bykami podwójnej mistrzowskiej korony, złotego medalu w finale Drużynowego Pucharu Świata, zwycięstwie z Elit Vetlanda w finale mistrzostw Szwecji i awansie do przyszłorocznego cyklu Grand Prix, trudno będzie odnaleźć nowe pokłady energii, zapał i koncentrację?

Nie będzie najmniejszych problemów z motywacją. A w głowie wszystko zostało już poukładane. Czy awans do tegorocznego cyklu Grand Prix już nie jest największym wyzwaniem? I żeby nie było żadnych wątpliwości. Mam wiele szacunku dla wielkich, utytułowanych aktorów najwspanialszego żużlowego serialu, ale nie mam kompleksów, ani żadnej debiutanckiej tremy. Nie zamierzam w nim tylko statystować, więc nie traktuję tegorocznej batalii o medale indywidualnych mistrzostw świata w kategorii epizodu. Miejsce w czołowej ósemce zapewni mi pozostanie w elitarnym towarzystwie w 2012 roku, ale już teraz pragnę walczyć o miejsce na podium w klasyfikacji generalnej. Przed rokiem dwa razy ścigałem się w zawodach turniejach Grand Prix z dziką kartą. W Lesznie i w Bydgoszczy awansowałem do finału. Nad Brdą stanąłem na najniższym stopniu podium. Przyznam szczerze, że już nie mogę doczekać się pierwszych tegorocznych zawodów. Dobrze się stało, że areną turnieju o Wielką Nagrodę Europy znów będzie tor naszego stadionu. Zaczynamy w kwietniu w Lesznie, a kończymy zabawę na początku października w Gorzowie. W sierpniu walczyć będziemy także na Motoarenie w Toruniu. Wielkim problemem jest z pewnością utrzymanie właściwego rytmu przez ponad sześć miesięcy.

Prawda, że wiele okoliczności już teraz zwiastuje fascynującą walkę o medale? Po groźnych kontuzjach powraca głodny wielkich zwycięstw Sajfutdinow, a Jason Crump chce szybko odzyskać tron. On także przeżywał kłopoty ze zdrowiem. Andreas Jonsson, ze słynnym tunerem Carlem Blomfeldtem, wszystko stawia na jedną kartę. Chris Harris pokazał prawdziwy lwi pazur, a Kenneth Bjerre głosi wszem i wobec o pierwszym w karierze medalu.

Ale mam nadzieję, że mimo potężnych zbrojeń w obozach rywali, to reprezentanci Polski wystąpią w głównych rolach fascynującego serialu Grand Prix znów złożonego z jedenastu odcinków. Wiadomo, że Rune Holta nigdy nikomu, i nigdzie, nie odpuszcza. Jarek Hampel już nie chce długo czekać na upragniony i wymarzony złoty medal. A Tomek Gollob, choć broni mistrzowskiego tytułu, spośród nas jest w najbardziej komfortowej sytuacji. Podobnie jak Adam Małysz, "Chudy" nikomu niczego nie musi już udowadniać.

A inne Pańskie tegoroczne zawodowe plany i marzenia?

Areną batalii o zwycięstwo w Drużynowym Pucharze Świata będzie tor w Gorzowie. Jest więc niepowtarzalna szansa, aby biało-czerwoni po raz trzeci z rzędu sięgnęli po trofeum imienia legendarnego Ove Fundina. To było sympatyczne przeżycie, kiedy zostaliśmy uznani za najlepszą drużynę roku. Oczywiście mile widziana jest także powtórka z triumfu w finale indywidualnych mistrzostw Polski, a złotego medalu będę bronił w Lesznie, i runda honorowa z Bykami po finale ekstraligi, a z Elit Vetlanda w Szwecji.

Marzenia o medalu w Grand Prix to również nowe inwestycje. Będą zasadnicze zmiany w Pańskim teamie?

Mariusz Szmanda, w moim zespole, dołączył do grupy mechaników. Wcześniej opiekował się silnikami Leigh Adamsa. Z jakim skutkiem wszyscy wiemy doskonale. Krzysztof Cegielski został oficjalnie moim menedżerem. Logistyka, budżet, negocjacje i poszukiwanie sponsorów, organizacja podróży - nad tym będzie czuwał. Poza tym systematycznie konsultuję się z dietetykiem, lekarzem, więc anoreksja mi nie grozi! A w budowaniu formy fizycznej pomaga mi także Dariusz Szyderski, mistrz kulturystyki.

Czy powiększy Pan park maszyn o nowe włoskie silniki GM? Kto będzie teraz czuwał nad sprawnością, niezawodnością i prędkością Pańskich motocykli?

Na pewno testował będę sprzęt przez cały sezon. W ubiegłym roku rozpoczynałem i kończyłem sezon na innych silnikach. Wszak o sukcesie, bądź porażce decydują niuanse. Przy wyborze silnika trzeba uwzględnić nawierzchnię, temperaturę powietrza, geometrię toru. Będziemy testować nowe techniczne rozwiązania. Sprawdzimy czy warto jeszcze sięgnąć do ubiegłorocznych parametrów, które pomogły w uzyskaniu wartościowych wyników. Niczego nie zaniedbam. Nadal swoje silniki powierzę Jackowi Rempale i Szwedowi Janowi Anderssonowi. Najstarszy z braci Rempałów, choć jeszcze kontynuuje sportową karierę, potrafi skutecznie rozmawiać z każdym silnikiem. Ale najważniejsze, aby zdrowie dopisało. A na zgrupowanie w Szklarskiej Porębie drużynowy mistrz Polski ładuje akumulatory. Wszak Unia nigdy nie pęka!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gostyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto